- Co to jest za kwiat? Goździk?!
-Nie wiem, ładny był to Ci kupiłem.
Dopiero po czasie się przyznał, że kupił na szybko w Starym Browarze i zapłacił
za niego jak za zboże.
-Więcej kwiatów Ci nie kupię.
Tak się zaczęło…Na premierze piwa rzemieślniczego, którym byłam
szczerze zachwycona. Zaczepił mnie myjąc już stoliki po 3 w nocy.
-Ej, umówimy się na kawę rano?
-Rano zaczynam od 13:00
-Ok, 13:00 Minister CAFE!
Poszłam do domu, w duchu myślałam Mieszkam w Poznaniu 2 lata, gdzie
jest Ratajczaka i to całe Minister CAFE. Kocham wujka Google i kuzyna
Facebooka.
11:30 sms od koleżanki:
„Wstawaj o 13 masz randkę nie
zapomnij!”
Jaką randkę?! Jest
rano, mam kaca i chcę kawy, której nie lubię, ale
wiem, że tylko ona mogłaby wprowadzić moje wywleczone ciało na normalne obroty.
Dobra, szybki prysznic, spodnie, trampki i jakiś, sweterek którego
kochałam za neutralność i rozmiar L, pod którym spokojnie mogłam się cała
schować
12:30
Tramwaj mnie wywiózł na Wierzbięcice i jak idiotka szukałam Ratajczaka
mając go pod nosem. Cóż ofiarą losu trzeba się urodzić, „wyznacz trasę”
uratowało mnie przed totalną klęską i brakiem orientacji w terenie (tak,
totalnie zerową), ale na miejsce dodarłam na czas!
Czekając na niego sprawdzam 5 razy czy oby w dobrym miejscu jestem i
nie ma innego miejsca o podobnej nazwie. Nie, ale jest i on. Pepegi, dziwne jak
dla mnie spodnie, czarna koszulka, która wyglądała, nie powiem – bardzo dobrze
i ten kwiat!
Kawą uratował mi życie i poczułam się jak księżniczka na wierzy z 5
metrowym warkoczem, która uratowana mogła zjechać windą w dół do swojego
księcia.
Nadawałam jak potłuczona, ale On sprawiał wrażenie zadowolonego, więc
gadałam dalej. Nie do końca potrafiłam
zrozumieć jego wyrazu twarzy. Czasami wydawał się oczarowany a czasem patrzył
na mnie jak na ufo, które właśnie wylądowało. Nic nie zmienia jednak faktu, że
wiedzieliśmy, że to nie nasze ostatnie spotkanie.
Dawno nie miałam tak
udanego spotkania „w ciemno” rozmawialiśmy do godziny 15 gdzie obudzona z
wyśnionego miejsca dostałam wiadomość
„Czekam pod browarem. Gdzie jesteś?” Biegłam na czekającą już piękną jak zawsze koleżankę.
-i?...
-Cześć, Co i? No fajnie, nie powiem.
-O! Kupił Ci kwiatka, klasa.
- Tak, bardzo miły chłopak
-Malwinka brzmi jak szufladka
friendzone…
-Nie wiem, kto wie?
Jakiś czas minął od tego spotkania i teraz wiem, że
patrzyłeś na mnie jak na ufo, ale nie szkodzi - też bym tak patrzyła. Od
tamtego czasu przeszliśmy pewnie jakieś setki kilometrów spacerując (szkoda, że
nie miałam endomondo), kilkadziesiąt wypitych kaw, kilkaset wypitych piw rzemieślniczych,
do których miłością mnie zaraziłeś (każdemu polecam). Pierdyliard żartów,
żarcików z głupot, które później śmieszyły mnie resztę dnia. Bo nikt nie udaje
takiej orki jak Ty, (a ja walenia).
Cukierkowo nie jest, kiedy ja się wkurzam tak, że chętnie
bym Cię udusiła a Ty stoisz i śmiejesz mi się prosto w twarz „bo tak śmiesznie
wyglądasz jak się wkurzasz” Szczerze zabiłabym Cię za to!
Idealnie nie jest, ale
to dobrze przynajmniej wiem, że prawdziwie. Wiecie, dlaczego chciałam o tym
napisać?
Bo ja wiem, że on jest i wiem, że on będzie. Czy będę udawać walenia
czy będę się wściekać aż piana z ust poleci. Bo gdzie On drugą taką jak ja
znajdzie a ja takiego jak On?
„Takich dwóch
jak nas trzech to nie ma ani jednego.”
Czy to się nazywa „druga połowa”?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz