środa, 25 kwietnia 2018

Mowa Nienawiści




Wiele się mówi o mowie nienawiści, o jej przyczynach i konsekwencjach. Osobiście uważam temat za tak szalenie istotny, że chciałabym Wam przekazać kilka słów od siebie… i swojego życia.

Otóż czym jest „mowa nienawiści”? Według definicji Rady Europy Mowa Nienawiści to „wypowiedzi, które szerzą, propagują i usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nietolerancji, podważające bezpieczeństwo demokratyczne, spoistość kulturową i pluralizm”. Mowę nienawiści można spotkać niestety wszędzie, w

sobota, 7 kwietnia 2018

Brak Tematu



Powinien być jakiś wstęp. Coś lirycznego, ale nie będzie. Będzie krótko, zwięźle i na temat.  Będzie może trochę łaciny, nie wiem. Zobaczymy.

Życie zmienia się z minuty na minutę. Powiedzenie, że jesteś kowalem własnego losu jest dla mnie coraz bardziej prawdziwe. Myśl „zobaczymy co los nam da” jest o krzak zadek roztrzaskać. Jak sam nie staniesz na nogi i nie walniesz pięścią w stół to samo nic się nie zrobi.
              
       Owszem czasami los podaruje nam okazję, ale od nas zależy co z tym zrobimy. Otóż moi mili, dorosłam. Tak dorosłam, do momentu, w którym przestałam się bać podejmować trudne decyzje nawet jeżeli widmo konsekwencji może być szalenie gówniane. Brzmi banalnie, ale przyznajmy się, ile razy baliśmy się zmienić pracę, która nas wykańcza a część ludzi w niej szczerze wkur*ia z obawy przed bezrobociem. Ile raz marzyliśmy o czymś szalonym, ale tego nie zrobiliśmy, bo się baliśmy „co ludzie powiedzą”. Co druga kobieta chciałaby schudnąć, ale w sumie nie ma czasu bo praca, dom, dzieci.  Kochani… dobrze wiemy, że to całkiem wygodna wymówka, którą sama stosowałam (no… dziećmi się zakryć nie mogłam, ale pracą już bardzo tak). Marzenia uciekają, czas ucieka a my nie będziemy młodsi, szkoda czasu na spalanie się z powodów, które możesz zmienić. Chcesz schudnąć, rusz dupę albo zaakceptuj siebie i też będzie Ci dobrze.  Nie lubisz swojej pracy? Jebnij to i jedz w te swoje Bieszczady i nie mrucz pod nosem, że łatwo komuś to pisać, bo nie jest łatwo. Też mam kredyty, mieszkanie, rodzinę i koty na utrzymaniu a jebnęłam to i szukam czegoś nowego dla siebie. Nie warto się spalać dla czegoś co w szerszej perspektywie serio nie ma sensu. Przestań zazdrościć innym tylko rusz dupę i zadbaj o swój los, bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Nie chce Ci się codziennie rano robić makijażu? To go nie rób, nikt od tego nie umrze a potwory są tylko w bajkach.
                
       Uwaga, teraz powieje kołczem.  Największym ograniczeniem dla nas samych jest nasz strach i brak wyobraźni. (mam nadzieję, że to przeżyliście) ale coś faktycznie w tym jest, inny się udaje to i Tobie się uda.
               
       Ja szukam nowego etatu, który pozwoli mi zrealizować marzenie o własnej kawiarni. Wiem, że nie ogarnę tematu w miesiąc czy pół roku ale rok jest już realnym tematem. Przestałam się zastanawiać „skąd ludzie mają na to pieniądze” tylko odkładam w swoją skarpeteczkę grosz do grosza. Będzie ciężko, ale próbę warto podjąć. Marzenie plus bycie własnym szefem, ha! To dopiero czad. Na samą myśl się jaram😊

        Może to już starość może już wku*wienie ale trochę się przewartościowałam:
Rusz dupę, walcz, kochaj i akceptuj. Nie ma sensu się spalać.
Polecam.
               

wtorek, 2 stycznia 2018

Rok 2017


Rok 2017 obfitował w moim życiu w bardzo wiele niespodzianek i zakręconych sytuacji.

Nadal nie wierzę, że mamy już kolejny rok, 2018… czad jak cholera. Przygotowania do ślubu, nowy szef, szef (to zasługuje na podwójny wpis) awans, ślub, remont wspólnego mieszkania (który nadal trwa). Po drodze wiele wyzwań i problemów, tak to był dobry rok.

W styczniu stwierdziliśmy „dobra to bierzemy ślub, kiedy? No sierpień brzmi rewelacyjnie! :)” tak więc hym… 7 miesięcy na przygotowanie ślubu brzmi dość szalenie ale przyznam, że jest to komfortowy czas na jego realizację wbrew panującej opinii i popłochu z „datami”. Później zmienił mi się szef. Przyznam, że nie wiem co było w tym roku dla mnie najcięższym przeżyciem ale to na bank jest w TOP 3, może nawet TOP 2.

niedziela, 29 maja 2016

Do super figury droga przez głowę.




Posiadanie super figury to dla większości z nas jest ogromne wyzwaniem. Czas wiosenny sprzyja powstawaniu samozaparcia na bycie fit do lata. Prawda jest taka, że po części na początku to i mój czynnik motywujący był. Dzisiaj wygląda to trochę inaczej, jednak musiałam stoczyć walkę sama z sobą i moją głową.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Zdrada nie tylko seksualna.


W latach 60-tych XX wieku zostało zdefiniowane pojęcie poliamorii. Jest to związek który zakłada miłość do kilku osób emocjonalną jak i seksualną przy całkowitej wiedzy oraz akceptacji partnera. Naturalnie w owym przypadku nie można mówić o zdradzie, jednak możemy domniemywać brak „wystarczalności” partnera jako człowieka z którym można spędzić całe życie. Zjawisko kiedyś popularne, dzisiaj przeszło raczej do użytecznego marginesu. Staramy spotkać tego jedynego i spędzić z nim resztę naszego życia, dorabiając się gromadki dzieci, kotów, kredytu i drzewa. Zdecydowana większość populacji właśnie w taki sposób kształtuje, bądź chce kształtować swoją przyszłość. Będąc małą dziewczynką sama zastanawiałam się jaka będzie moja suknia ślubna i jaki duży ogród będę miała. Naturalne dążenie do poszukania najlepszych genów które będą definiować naszą zajebistość w potomstwie zasłoniła nam perspektywę bardzo wielu i zarazem, moim zdaniem ważnych kwestii w relacjach międzyludzkich.

czwartek, 10 marca 2016

Dziecko? To nie dla mnie.




Pamiętam kiedy miałam jakieś 6 lat i byłam na etapie księżniczek i pięknych sukienek (tylko tych w książkach. Natura – chłopczyca) zawsze marzyłam, że ten jeden raz założę sukienkę niczym suknię balową. Była to klasyczna beza z gorsetem. Piękna, rysowałam ją przy każdej możliwej okazji. Mówiłam mamie, że taka będzie właśnie moja suknia ślubna. Wiedziałam to i wierzyłam, że taka ona właśnie będzie. Piękna, blondynka w krzykliwych grubych okularach i on.  Wspaniała, ogromna, biała, wyjątkowa. Marzyłam o wielkim przyjęciu z milionem gości. Rodzina - naturalnie duża, czwórka dzieci lub więcej, tak najlepiej. Idealnie. Taka wizja trwała dość długo jak na szczeniackie marzenie, do czasów gimnazjum. Och, chwała temu który uderzył mnie w głowę i zaczęłam myśleć samodzielnie! Gimnazjum era rocka, metalu i ćwieków. Wspaniałe lata które pokazały mi, że da się obejść bez mdłej bezy i może też być świetnie. Trampki, wyciągnięte sweterki po starszej siostrze – stylówa plus milion do zajebistości. Z bezy zrobiła się klasyczna prosta, z piątki dzieci zrobiła się dwójka, może trójka i kot. Szkoła średnia tylko była wsparciem idei lat gimnazjalnych, choć stylem nie pasowałam do mojej plastik-bombastik szkoły i tak było rewelacyjnie. Nie chodziłam do LO które było szkołą dla „brudów”, wybrałam szkołę dla „technojebów” - etykieta która funkcjonowała kilka lat temu. Dziś jest inaczej, lepiej. Z roku na rok docierało do mnie, że duża rodzina to chyba jednak niekoniecznie moja bajka. Życie prawie mnie wpakowało w rodzinę, dziś pewnie bym była rozwódką z dwójką dzieci. Jeżu, choć raz on miał większe jaja niż ja i mnie rozstawił, co za ulga. Trzy lata ugniatania życia bo inaczej tego nie mogę nazwać utwierdziło mnie w jednym. Niezmienny jest kot. Tak, możecie mieć wizję starej rudej panny z czarnym kotem. W zasadzie mentalnie tak trochę jest, tylko nieco mniej upierdliwa jestem.
Dzisiaj mam niecałe 26 lat, kawał starej dupy można rzec.

sobota, 20 lutego 2016

Singiel to coś więcej niż samotne życie.

Singiel, to pojęcie za którym kryje się osoba która żyje w pojedynkę. Może być to każdy kawaler, panna, rozwodnik, każdy kto z własnego wyboru lub przyczyn losowych nie jest w trwałym związku. Swoją drogą jak określić ludzi którzy żyją w otwartym ale jednak związku? Otwarty związek to nie dzisiejszy temat moich wypocin ale z pewnością do niego wrócę. Bycie singlem to według mnie nie tylko posiadanie jednoosobowego gospodarstwa domowego. Moim zdaniem to coś więcej. Bycie singlem to coś co siedzi w naszych głowach.

Singielka z wyboru.
Jakiś czas temu byłam książkowym przykładem singielki. Ja, kot, kawalerka i mój hajs, wszystko się zgadza. Taki stan rzeczy miał swoje niezaprzeczalne plusy.

wtorek, 16 lutego 2016

Trzy lata podziękowań.




15.02.2013 roku spakowałam się w cztery kartony, no może było ich z sześć Renówką srebrzystą strzałą trafiłam na plac Waryńskiego. Pierwszy krok do samodzielnego życia. Dzień, w którym wszystko miało zmienić się na lepsze, jednak to jest prawdziwe życie a nie The Sims niestety nie stało się tak.
Przynajmniej nie od razu.
Zaczarowana wdziękiem poszłabym na koniec świata. Chwała temu, że wymagał tylko Ogrody. Każdego dnia chłonęłam nową dawkę informacji pod tytułem „to tak się żyje”. Obraz świata i życia codziennego pomimo mojej „dorosłości” był skrzywiony pryzmatem „u rodziców na pokoiku”. Tutaj nauczyłam się radzić sobie z pieniędzmi, z tym jak trudno czasami jest zrozumieć wyjście do sklepu po dwa produkty a zapłacić jak za zborze, wracając goła, ale jakże wesoła, że można coś dobrego ugotować. Nauczyłam się wiele, nauczyłam się rozumieć siebie, rozumieć jak bardzo jestem różna od tego, jaka wydawało mi się, że jestem. Dziękuję temu, który potrafił i pomógł mi zrozumieć jak działa „dorosły” świat i przebrnąć przez najgorszy czas. Zrozumiałam dzięki Tobie, że ja też jestem ważna i tym się powinnam kierować – zdrowym egoizmem. Jedno z najcenniejszych dzieł, które udało mi się stworzyć. Najpiękniejsze? Dystans ku**a dystans, bo wszyscy umrzemy. Motto, które

wtorek, 5 stycznia 2016

Daje Owsiakowi!



Dlaczego dam na WOŚP  "X" razy więcej?
Dzisiaj mam 25 lat, no dobra.. 26 lat. Moja działalność jako wolontariusza rozpoczęła się kiedy byłam w 5 klasie podstawówki. Ile wtedy mogłam mieć lat? Około 11 lat? Jakoś tak będzie się to liczyć. W naszej klasie mieliśmy ścianę z dyplomami osiągnięć uczniów. Były też dyplomy z Sztabu Krówka Mała który funkcjonuje po dziś dzień w Śremie organizując zajebistą zadymę w środku zimy. Należy im się cholerny ukłon bo robią coś niesamowitego. Pani Gina, która była wtedy naszym szkolnym pedagogiem, była również członkiem sztabu i tak to się zaczęło. Moja przygoda z pracą jako wolontariusza nie tylko na WOŚP . Moje pierwsze zbieranie, ubrana w kolorowe szmatki z słonecznikami przypiętymi do zimowej czapki, drąc się na pół ulicy, szerząc radosną nowinę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zbierałam około 6 lub 7 razy z rzędu, za każdym razem mokra, zmarznięta, skostniała, chora na kolejny dzień ale zadowolona. Zadowolona bo odwaliłam kawał dobrej roboty. Ja i tysiące wolontariuszy w całym kraju i nie tylko walczyliśmy o coś dobrego. Coś co jest naszym wkładem w naszą i Waszą przyszłość lub nawet życie. Zawsze wierzyłam w tą organizację niezależnie ile razy zostałam wyzwana lub czytałam o tym jak zjebany jest Owsiak i wszyscy naiwni ludzie którzy dokładają się złotówka do złotówki. 

Złodzieje, prostacy, durnie, „nie daje Owsiakowi” w tyłku z serduszka.
            Mówcie na nas i na Niego jak chcecie. Nie przejmuje się tym zbytnio. Tak bardzo mam w poważaniu ile ktoś z tych puszek zabrał do kieszeni, ile prawdy jest w tym, że Owsiak niekorzystnie rozdysponował częścią kasy z finału. Tak bardzo jednym słowem mam to gdzieś. Co by się nie stało, dopóki mam dowody na to, że to działa i to dobrze działa będę kładła to tej kolorowej puszki ile tylko będę mogła. Co roku będę dumnie nosić to czerwone serduszko ciesząc się, że kiedyś komuś ono dzięki nam zabije. 

Dlaczego?
Już pomijam górnolotne i wzniosłe tezy o niesieniu dobra. O tym, że Owsiak kupuje sprzęt, który powinien dzięki NFZ być standardem a nie jest. Nie plusuje też, że to po prostu fajna impreza jest i warto tam być. Woodstock – najprzyjemniejsze spartańskie warunki ever. 

Rok temu stał się cud.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Czary-mary czy koszmary?

Moja mama mówiła, że gdy raz się sparzymy już drugi raz tego nie zrobimy. Tak tworzą się doświadczenia. Każde nas czegoś ma nauczyć. Mówiła, że każdy, kiedyś znajdzie swój statek, na którym pewnie będziemy dryfować po morzu wspomnień i doświadczeń.
Mówią, że doświadczenia uczą, tworzą wspomnienia i każde nawet najgorsze doświadczenie niesie za sobą pozytywne wnioski. Bolesne zdarzenia uczą, kształcą naszą osobowość. Przestrzegają nas przed ponownym popełnieniem błędu. Dzięki nim stajemy się twardsi i przezorni. Nie dajemy się ponownie wykorzystać, skrzywdzić, nie pozwalamy sobie na bycie kolejny raz naiwnym.
Te dobre wspomnienia pozostają w naszej pamięci pielęgnowane przez lata, jako ciepłe chwile, które będą wiecznie żywe w nas, w naszej głowie. Gloryfikowane z każdym razem jeszcze bardziej budząc sentyment tamtych chwil.
Mówią, że powinno się pamiętać dobre chwile a te złe wypierać, aby nie burzyły naszego spokojnego jutra.
Mówią, że każdy dzień uczy nas czegoś nowego, wartościowego.

Nikt nie wspomniał, że te dobre wspomnienia mogą też burzyć to, co tu i teraz.

czwartek, 19 listopada 2015

To jeszcze nie czas.



Ostatnie dni wstrząsnęły mną przeogromnie, nie do końca chyba potrafię tego ogarnąć. Każdego dnia, z każdą minutą jesteśmy bliżej końca. Kiedyś przeczytałam takie zdanie. Kiedy człowiek się rodzi wraz z nim uruchamia się czasomierz który kiedyś wybije zero. Każdy ma swoje zero.
Każdy z nas o tym wie i wydaje się, że całkiem dobrze sobie z tą świadomością radzimy. Myśl o własnej śmierci nie paraliżuje nas tak bardzo jak myśl, że możemy stracić kogoś nam bliskiego. Bo przecież nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez kogoś kto jest dla nas całym światem. Matka zawsze martwi się i drży na myśl co się stanie jak kiedyś jej zabraknie, co jeżeli zabraknie jej za wcześnie. Jeszcze bardziej jednak drży kiedy pomyśli, że ktoś za wcześnie zabrałby jej dziecko. Owoc swojej miłości który chroni całą sobą i sercem.
Kiedy dzieci dorastają wiedzą, że kiedyś ich rodzić umrze ale głośno o tym nie mówią. Nie myślą. To jest temat który z wszystkich możliwych sił pozostaje w sferze podświadomości i nie pozwalamy jej się wyłonić na przód naszych obaw. Taka najgłębsza, najczarniejsza dziura która jest ale wolimy o niej nie wiedzieć, zapomnieć i udawać, że jej nie ma.
 Dla mnie samej ta myśl wydaje się tak bardzo nieprzyzwoicie niemożliwa, że mam nadzieję, że moi rodzice osiągną wiek 150 lat. Chciałabym z całych moich sił.
Mój tata ma tą moc. Oszukał mam wrażenie swój czasomierz już z dwa razy. Kiedyś jak byłam mała i ostatnio kiedy był w szpitalu z błahostki i przy „okazji” wyszedł na jaw mankament zdrowia który spowodował zagrożenie dla jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Ponoć miał więcej szczęścia niż rozumu, że był wtedy w szpitalu, bo mogło być różnie. Ja mu mówiłam: sama do ołtarza nie pójdę, Ty musisz mnie tam zaprowadzić. Nie dziś, nie jutro, może za kilka lat ale to musisz być Ty. Rozczulił się najukochańszym z uśmiechów. Ta sytuacja bezwstydnie obnażyła

niedziela, 8 listopada 2015

Zagubieni w życiu




Na świecie zamieszkuje około 7,3 miliarda ludzi. Każda z tych osób ma setki spraw do załatwienia każdego pojedynczego dnia. Zaczynając od tych prozaicznych, które powtarzają się każdego dnia do tych, które wykonuje się okazyjnie. Każdy z tych ludzi o czymś marzy, za czymś dąży, na coś czeka. Mężczyźni stanowią 3 605 959 782 (50,26% ludności świata) reszta to naturalnie kobiety. Ludzie łączą się w pary z mężczyzną lub kobietą zależności od upodobań z chęcią spędzenia życia razem. Tych czynności codziennych jak śniadanie i tych wyjątkowych, które zdarzają się raz na jakiś czas. Chwil, które właśnie są tutaj i teraz. W każdej sekundzie rodzi się na świecie dziecko a konkretniej około czwórka dzieci. Nowe nadzieje, nowe marzenia, nowe chęci stworzenia czegoś wyjątkowego. Jednostka społeczna, czyli z socjologicznego punktu widzenia określa człowieka, jako społecznego indywiduum, ukształtowanego przez społeczeństwo w procesie socjalizacji Uczeni jesteśmy pewnych norm i wartości, które są społecznie akceptowalne. Dążymy do ich realizacji i zaspokajania wpojonych nam potrzeb, które Maslow tak zgrabnie wpisał w swoją piramidę. 

Wartości
Każdy człowiek posiada wartości, które są tożsame z kulturą, w której został wychowany. Jeżeli komuś się wydaje, że jest inny niż wszyscy – prawdopodobnie mu się tylko wydaje. Pomimo odmiennych poglądów i uczuć każdy z nas posiada podstawy, które wywierają presję na całą resztę naszego zachowania, postaw i poglądów.  Dzisiejszy model człowieka doskonałego to człowiek dobrze wykształcony, rezolutny, posiadający dobrą pracę, kredyt hipoteczny, kota lub psa, rodzinę. Dobrze, jeżeli udziela się społecznie i charytatywnie – to podnosi jego status społeczny. Wydaje się być to obrazek człowieka idealnego i spełnionego, ale.. W dążeniu do spełnienia pewnych oczekiwań względem nas samych możemy czasami zagubić priorytety.

I co dalej?
Moje życie z racji wieku, lub tak sobie to tłumaczę biegnie dość szybko. Nauka, obrona pracy magisterskiej, milion zadań w pracy, chęć wykazania się i wyrobienia jakiejkolwiek pozycji zawodowej i samokształcenia się. Żyję w większym mieście, tutaj życie biegnie nieco inaczej. Wiem to, ponieważ pochodzę z małej miejscowości. Trzeba być zawsze krok do przodu, bo inaczej

wtorek, 3 listopada 2015

Kobieta nie ma lekko...




Wcześniej pisałam nieco prześmiewczo o nas kobietach, jednak było to w roli luźnego sytuacyjnego tekstu. Mamy swoje fazy i nie ma co ukrywać. Kobiety prawie zawsze są emocjonalną bombą zegarową jedne mają zapłon szybki i krótki wybuch inne spalają się długo a eksplozja jest proporcjonalna do długości czasu oczekiwania. Nie pozwolę jednak aby ktoś pisał o nas w kategoriach głupiej blondynki z samooceną lalki Barbie. Czytałam artykuł w którym autor dość boleśnie nas potraktował. Nie jestem pewna czy to kwestia doświadczeń czy wyimaginowanej kreacji Kobiety we współczesnym świecie. Dzisiaj wychowanie kobiet postrzegam bardziej w stronę Spartańskiego modelu wychowania niż Ateńskiego. Dlaczego? Chciałabym wyjaśnić kilka kwestii i przedstawić stanowisko kobiety o Kobiecie.


1.      Kobieta jest wartością samą w sobie, ale jej wartość to nie tylko zgrabny tyłek.

Kobieta jest wartością samą w sobie, jest człowiekiem który jako istota żyjąca posiada pewne prawa, obowiązki i przywileje. Mężczyźni również je posiadają. Kobieta to nie tylko ładny tyłek a jej samoocena nie jest oparta tylko na tym co widzi w lustrze i ilości otrzymanych walentynek. Dzisiejsza kobieta ma w zwyczaju zmagać się z milionem zadań jednocześnie (nie umniejszając mężczyzną). Ukończyć szkołę, zarobić na własne utrzymanie, fajnie jakby udało się zrobić karierę zawodową, znaleźć czas na dziecko, wychować dziecko (jednocześnie zajmując się domem) iść do pracy (dalej zajmując się domem plus dziecko). W wolnych chwilach rozwijać pasję i spędzać wolny czas z rodziną. Serio, nie mam dziecka a już czuje się jak na jakimś rollercoasterze. Kobieta czuje się dumna kiedy podołała swoim codziennym obowiązkom, kiedy nawali, ma poczucie winy, że nie dała rady. Na tym zbudowana jest jej samoocena i poczucie wartości – na jej osiągnięciach. Nie muszą to być osiągnięcia rzędu zdobycia fotela dyrektora w renomowanej firmie. To są również drobne sprawy które złożone w całość dają drogę jak na rajdzie Dakar. Jeżeli inni oceniają ją na podstawie jej aparycji i przyjemnych kształtów to już jego, jej problem. 


2.      Jesteśmy razem w tym bagnie – czyli o związkach.

Prawdą jest, że uważamy, że jeżeli facet nie akceptuje nas taką jaką jesteśmy to nie ma sensu jakby dalej drążyć tematu. Jeżeli on oczekuję, że z rozmiaru L wejdziemy w S bo ona tak chce i nasza „elka” mu nie pasuje to sorry, ale nie koniecznie będę zmieniać tego bo Ty chcesz. Jednak związek to praca nad sobą

niedziela, 1 listopada 2015

Z humorem i o humorach Kobiety








W każdym stereotypie jak w plotce, jest ziarenko prawdy – skądś musiały się one wziąć. Kobiety to bardzo skomplikowane istoty, które jednocześnie myślą w „trzech czasach”.

„Kupię sobie tą sukienkę, będzie mi pasować do butów, które już mam, ale za to muszę kupić nową marynarkę.”
Tego nie ogarniesz tak po prostu, tylko kobieta potrafi zrozumieć, co się kotłuje pod tą jej błyszczącą fryzurką w modnym kolorze.Przedstawiam 5 najczęstszy naszych fanaberii, humorów. Ciekawe czy się z nimi zgodzicie. 
         

1. 
Mężczyzno, dla własnego dobra, kiedy kobieta jest w napięciu przedmiesiączkowym, pamiętaj. Ona ma ZAWSZE rację. Inaczej może Cię czekać foch miesiąca lub będziesz musiał się wykazać zwinnością, kiedy będzie w Twoją stronę lecieć doniczka z kwiatkiem lub inny gadżet – koniecznie widowiskowy.  Kobiety podczas PMS potrzebują tulenia, dużo tulenia, czekolady MILKA OREO (duża lub ewentualnie dwie) i spokoju. Wino opcjonalnie w moim wypadku zdaje się być zbawieniem na zszargane nerwy. Seks… tylko jak wyrazi pozwolenie na piśmie inaczej możesz oberwać z świeżo wymanicurowanych paznokci, nie daj Bóg jakiegoś przy tym złamie, to przepadłeś na wieki. 

 2
Kobieta w kuchni. Każda z nas chce gotować jak Magda Gelsser, choć wyglądać raczej jak damska wersja Gordona Ramseya. Jedne z nas to

poniedziałek, 26 października 2015

Mieczyk Króla Artura a fantazje Królowej - cz. I



- Ola, i jak było wczoraj? Widziałam jak wychodziłaś z jakimś gościem.
-Wychodziłam, wychodziłam.
-Ej, nie wierzę, że tylko odprowadził Cię na przystanek i nic.
-Nie, zdecydowanie to było coś, doszliśmy daleko, aż pod same drzwi!

Kobiety dzielą się na trzy kategorie. Pierwsza to ta która potrafi przeżyć w monogamii spory szmat czasu, druga to taka która lubi zabawić się na lewo lub prawo bez większego skrępowania czy zawstydzenia się, a trzecia to ta, która chce być jak druga ale się wstydzi.

wtorek, 20 października 2015

Krótka historia pierwszego spotkania







- Co to jest za kwiat? Goździk?!
-Nie wiem, ładny był to Ci kupiłem.  

Dopiero po czasie się przyznał, że kupił na szybko w Starym Browarze i zapłacił za niego jak za zboże.
-Więcej kwiatów Ci nie kupię.



Tak się zaczęło…Na premierze piwa rzemieślniczego, którym byłam szczerze zachwycona. Zaczepił mnie myjąc już stoliki po 3 w nocy.
-Ej, umówimy się na kawę rano?
-Rano zaczynam od 13:00
-Ok, 13:00 Minister CAFE!
Poszłam do domu, w duchu myślałam Mieszkam w Poznaniu 2 lata, gdzie jest Ratajczaka i to całe Minister CAFE. Kocham wujka Google i kuzyna Facebooka. 

11:30 sms od koleżanki:
„Wstawaj o 13 masz randkę nie zapomnij!”
Jaką randkę?! Jest

piątek, 16 października 2015

Jego męskość, a jej charakter




„Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,

mmm, orły, sokoły, herosy!?

Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,

gdzie te chłopy!?”
            Danuta Rinn śpiewała tą piosenkę w 1975 roku głosem prawdziwej seksbomby. Dzisiaj mamy 2015 rok i patrząc na idoli nastolatek pokroju Justin Bieber, który wygląda moim zdaniem - jak słabo przerobiona babka, wyje wręcz do księżyca GDZIE ci mężczyźni?!
Rozmawiając z koleżanką na temat współczesnych mężczyzn i lamentów związanych z brakiem pokaźnych jaj wśród znajomych nam facetów. Padło z jej strony piorunujące pytanie z lekką nutką niepokoju.

- Może to NASZA wina? Wiesz, naszego charakteru.
- Nasza?! Niby dlaczego?

Przyznam, że to była moja pierwsza reakcja i tak, właśnie zniewieściały, ubrany jak wystylizowany gówniarz z poprawczaka z wyregulowanymi brwiami Bieber został postawiony w nieco cieplejszym świetle.

Jakieś ponad „x”  lat temu

Wychowana na kawałku „Born to be wild – Steppenwolf” oraz twórczości The Prodigy dzięki mojej kochanej siostrze i naturalnym warunkom wyrosła ze mnie niezłą cholera. Charyzmatyczna, głośna, pewna siebie, co tu dużo pisać - ruda okularnica w trampkach. Po czasie bycia singielką poznałam chłopaka, który był miły i nieśmiały, ja dusza towarzystwa w pełnej krasie i braku ogłady ze światem postanowiłam wyrwać go z ciepłego drewnianego krzesełka. Udało się, nie mogło zresztą być inaczej. Wyszło tak, że wieczór spędziliśmy razem. Kilka późniejszych lat zresztą też. Było to bardzo miły chłopak, troskliwy, uczynny, leniem był tylko w swoim pokoju. Na całe szczęście dla naszego ówczesnego związku był raczej małomówny i ugodowy. Nie, ja nie jestem jędzą i suką, po prostu miałam bardziej dominujący charakter. Uzupełnialiśmy się jak yin i yang czy coś takiego. Prawda jest taka, że całkiem nieźle nam szło kilka lat samo się nie zrobiło. Kiedy ja odwalałam jakaś akcję on zazwyczaj

wtorek, 13 października 2015

Jego Ego



Jebło mnie jak grom z jasnego nieba. Byłam po wieloletnim związku, w którym emocje były tylko postacią drugoplanową. Stagnacja, przyjaźń, seks, relacja. Bez szału, ale to było już tyle lat, że szkoda było marnować całego wypracowanego związku z powodu braku „tego czegoś” Któregoś dnia z ogromną klasą postanowił zakończyć wieloletni związek bardzo dyplomatycznym telefonem pomiędzy 5 a 6 rano.
Postanowiłam nie płakać zbyt długo po kimś, kto nie miał na tyle jaj by powiedzieć mi wprost „Kochanie to nie moja bajka, może w innym świecie, innym czasie..” Pięć lat związku pięć dni smutku i ani dnia dłużej. Życie pisze różne scenariusze, ale w tym wypadku kogoś wybitnie poniosło.
Był piątek wieczór i on. Facet, na którym moje oko wisiało, od co najmniej kilku ostatnich miesięcy. Był zajebiście przystojny, nie da się inaczej tego określić, gdybym nie posiadała moralnego kręgosłupa, pewnie wzięłabym go jeszcze tego samego dnia w miejscu, w którym go poznałam. Starszy, szalony, charyzmatyczny dowcipny – partia idealna.
            Zaczęliśmy się spotykać, chemia pomiędzy nami była tak silna, że moglibyśmy ją rozdawać smutnym parom, których dotknęła nostalgia. Szybka akcja, związek, życie, mieszkanie i… problemy. Mój Pan idealny nie był aż tak idealny (może poza łóżkiem). Problemy pojawiły się, gdy jego zapotrzebowanie materialne było większe niż możliwości, które dawała mu praca. Porażka, którą przeżywał pod koniec każdego miesiąca zaglądając na konto doprowadzało go do złości. Jako kobieta silna i niezależna chciałam wspierać swojego mężczyznę udowadniając mu jego wspaniałość na każdym kroku a sama zaś wzięłam dodatkowy etat łatając dziurę domowego budżetu. 
            On udowadniając mi, że jest prawdziwym facetem reperując swoje własne ego stawał się coraz większym dupkiem

poniedziałek, 5 października 2015

Współczesny święty?



Każdego dnia spotykamy kogoś, kto potrzebuje naszej pomocy. Czasami jest to potrzeba rozmowy, wsparcia słowem, spędzenie chwili w ciszy razem a czasami prośba o zakup chleba i serka do jedzenia. Są to nasi bliscy, pan spod sklepu, obcy w tramwaju który wyciera nos chusteczką, nasi przyjaciele.
Kasia za sprawą swoich znajomych dowiedziała się o mężczyźnie, który ma problem alkoholowy. Jego uzależnienie było tak silne i zaawansowane, że mężczyzna stracił żonę, rodzinę dom, psa. Mieszkał w opuszczonym lokalu niegdyś należącym do pracowników kolei. Nie pracował a jego sposobem na życie było proszenie ludzi o zakup produktów spożywczych, ponieważ własne oszczędności wydawał na alkohol. Każdy znał Pana Mietka, bo Tak go ludzie nazywali, szczerze nie wiem czy to jego prawdziwe imię, ale jak się powiedziało „Pan Mietek” każdy wiedział, o kogo chodzi. Był pogodnym człowiekiem w średnim wieku i pomimo alkoholu we krwi raczej nieszkodliwym.
Wiele osób ulegało jego prośbą o zakup bułki i pasztetu jednak raczej nikt nie wnikał dogłębnie w jego styl życia.
Kasia postanowiła zmienić smutny los Pana Mietka. Uradowana swoim pomysłem odnowy świata postanowiła zorganizować pomoc na szeroką skalę. Poinformowała swoich znajomych o zacnej idei, którzy równie szybko, co ona zapałali sporym entuzjazmem. 

- zakładamy grupę na facebooku! 

 Reklama dźwignią handlu i usług. Również tych z ideą czynienia dobra. Los Pana Mietka poruszył szczerze wiele serc i w krótkim czasie powstała spora ekipa pod sztandarem pomocy. Plany były potężne. Uzbieranie środków na życie, pomoc psychologa, terapeuty, organizacja fundacji, która była gotowa przyjąć Pana Mietka pod swoje skrzydła i pomóc w wyjściu z nałogu.  Chęć pójścia dalej podtrzymując wiatr w skrzydłach była bardzo silna. 

- On mieszka w „szopie”,  normalny człowiek tak nie może żyć. 

Idea polepszenia standardu mieszkalnego doprowadziła do sporego rozgłosu, który miał ułatwić poszukiwania lokum. Między czasie wolontariusze chodzili pod sklep zaopatrując Pana Mietka w niezbędne podstawowe produkty żywnościowe, czasami nawet higieniczne. Nasz Pan Mietek za każdym razem grzecznie dziękował i okazywał wdzięczność za miły gest ze strony młodych ludzi. Cieszył się,

wtorek, 29 września 2015

Ideały dla Każdego



Każdy związek dwóch osób przechodzi przez pewne etapy. Na początku jest euforia, różowe okulary, chęć przekazania światu naszej radości i możliwość przenoszenia gór. Później zaczynamy patrzeć na świat trzeźwym okiem a wady naszego wybranka są już obiektywnymi wadami z którymi musimy żyć. Później…. później jest tylko gorzej i jeżeli nie jesteście dla siebie stworzeni ten etap to zweryfikuje.
Każda kobieta wiążąc się z mężczyzną/ kobietą wypatruje w nim/niej pewien pakiet cech oraz zachowań które uznaje za stosowne i odpowiednie dla mniej. Na początku nie ma to znaczenia ale później już ma i to duże. 

Model kobiety idealnej.
            Kobieta idealna to taka która uzupełnia swojego partnera. Ty gotujesz ja zmywam. Poziom libida utrzymuje się z grubsza na wysokim poziomie i z zasady wie co to środki na ból głowy. 

            Model mężczyzny idealnego.
            Mężczyzna który posprząta swoje skarpetki, opuści klapę po załatwieniu potrzeby i rozumie, że nas (kobiety) czasami może boleć głowa. 

Ale to jak?
Kiedy jednak podchodzimy do związku jako tego jedynego nasze modele idealnego partnera przechodzą małą metamorfozę. W głowach robimy małą burzę i ustalamy nowe ideały. 

Idealny On.
Gotuje kiedy wraca wcześniej z pracy, nie sprząta skarpetek ale opuszcza klapę. Kiedy uprzedzam o moim złym dniu rozumie to i przyjmuje na klatę wszystkie fochy tego dnia głaskając mnie po głowie. Zwykle pozwala mi na taktyczne drzemki i nie złości się, że spędzam  dużo czasu na komputerze. Kocha mnie ją jaka jest. Mała ruda wredna w wielkich okularach. 

Mniej idealna Ona
Gotuje kiedy tylko może, uwielbia robić duże leniwe śniadania i drzemki zaraz po nich. Nie koniecznie lubi sprzątać ale jak już to robi to konkretnie. Spędza czas pisząc albo magisterkę albo teksty na bloga z euforią „mam wstęp, przeczytać?” Uwielbia nieznośnego czarnego kota który wchodzi jej na głowę a ona się z tego cieszy. Lubi sprzątać jego skarpetki. Kocha go takiego jakim jest i jest pod wrażeniem, że on znosi jej charakter czasami jędzy. 

Ideały
Ona i On to zdecydowanie nie są idealne jednostki które nie zaspokajają swoich pierwotnych oczekiwań względem siebie ale ich związek jest (prawie) idealny, daje radę i się sprawdza. Bo po co komu ideały(Ideały nie zapewnią nam poczucia bezpieczeństwa, miłości i partnerstwa.) skora można mieć szczęście. Ideał… ideał sam się wypracuje z czasem.
Może nasze wyimaginowane ideały nie sprawdzają się prawdziwym życiu a ludzie którzy są ich zaprzeczeniem będą naszymi partnerami do końca życia? Lepsze się wydaje zbieranie skarpetek z podłogi niż posiadanie muzeum zamiast domu.
Może warto zwrócić uwagę na to co zostaje przez nas skreślane na pierwszy rzut oka i pozwolić sobie dać szanse?
Spójrzmy na naszego partnera obok. W gatkach, skarpetkach od Calvina Kleina jak boski David Beckham a czasami jak Ferdek z Kiepskich w podartym podkoszulku… bo mu tak wygodnie. I co? Czujecie to ciepełko które Was ogarnia kiedy na niego patrzycie?

czwartek, 24 września 2015

Jesień ach to ty.




Rozpoczął się jeden z najbardziej depresyjnych pór roku. Zdaniem większości jesień to nie jest najlepszy czas na zmiany, miłości, życie.
Wiosna. Pora roku, której sława jest większa od dokonań. Po lodowatej zimie z przyjemnymi chwilami odradza się życie. Czas, w którym drzewa i chwasty zachęcają do spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu (o jak wspaniale, będzie miał, kto pracować na moją emeryturę) Czas, w którym wszystko odradza się z głębokiego snu. Miłość, czas, postanowienia, zieleń, My.  Z każdą chwilą słońce otula nas upragnionym ciepłem, którego wyczekiwanie trwało kilka miesięcy.

Euforia, motylki, nieznajomi. 

Szczerze uważam, że aura wiosny strasznie jest ogłupiająca dla człowieka. Czujemy parcie na poznanie kogoś, z kim można spędzać całą zajebistość wiosny, lata…  nie oszukujmy się. Och jak złudne potrafi być wiosenne zauroczenie. Zapach kwitnącego, bzu który obija się o nasze nozdrza przemiłym słodkim zapachem, trawa, która wygląda tak kusząco. Ciepłe wieczory i chęć spędzania ich wyjątkowo. Czasami z kimś, czasami z przyjaciółmi a czasami samotnie z butelką wina nad Wartą. W każdym wypadku snujemy marzenia i postanowienia jak będzie wyglądać nasze życie za jakieś piętnaście lat. Endorfiny sięgają zenitu a wokół nas tyle bodźców, które tylko czekają na naszą chwilę nieuwagi, aby oszołomić nas swoim pięknem i strawić do dna. Każdy z nas jest w stanie przypomnieć sobie swoje letnie chwile zapomnienia, których wspomnienie przyprawia nas o zawstydzenie. Chwile, którym by się nie poddał gdyby to była jakakolwiek inna pora roku. Wiosną można więcej, tak już jest i dobrze, wspomnienia to ważna sprawa.
Wiosna to również czas refleksji nad własnym życiem, nad naszymi priorytetami. Dla jednych wiosenne porządki stanowią nowy początek. Taka swoista linia startu. 

Nie dla mnie.

Jesień to była zawsze moja ulubiona pora roku. Może, dlatego, że o tej porze przyszłam na świat wrzeszcząc całą gębą. Może, dlatego, że trochę mam po niej charakter. Kapryśny, ale kolorowy i zaskakujący. Pora roku, która jest przez jednych nielubiana przez innych kochana. Nie da się przejść obok niej obojętnie. Kiedyś mój serdeczny przyjaciel powiedział mi „Ruda, Ciebie się albo