Singiel,
to pojęcie za którym kryje się osoba która żyje w pojedynkę. Może być to każdy
kawaler, panna, rozwodnik, każdy kto z własnego wyboru lub przyczyn losowych nie
jest w trwałym związku. Swoją drogą jak określić ludzi którzy żyją w otwartym
ale jednak związku? Otwarty związek to nie dzisiejszy temat moich wypocin ale z
pewnością do niego wrócę. Bycie singlem to według mnie nie tylko posiadanie
jednoosobowego gospodarstwa domowego. Moim zdaniem to coś więcej. Bycie singlem
to coś co siedzi w naszych głowach.
Singielka
z wyboru.
Jakiś
czas temu byłam książkowym przykładem singielki. Ja, kot, kawalerka i mój hajs,
wszystko się zgadza. Taki stan rzeczy miał swoje niezaprzeczalne plusy.
Niezależność, mogłam spać ile wlezie, chodzić w piżamie, ugotować obiad lub nie. Wyjść na miasto zabalować do rana z ludźmi których nie znałam nie martwiąc się o to co pomyśli mój facet i czy nie uzna niewinnej rozmowy z kolesiem zza baru za flirtowanie. Scena zazdrości murowana. Oczywiście były chwile słabości kiedy miałam ochotę się do kogoś przytulić, tak po ludzki i poczuć się beztrosko ale to były tylko chwile. W głowie czułam wolność która mi rekompensowała wszystkie smutki życia w pojedynkę, no i kot. Kot jak żadne inne zwierzę wiedziało kiedy ma przyjść pomruczeć czy położyć mi się na głowie w nocy tak, żeby było dobrze. Lubiłam życie w pojedynkę, nadal lubię choć nie jestem już singielką z technicznego punku widzenia.
Niezależność, mogłam spać ile wlezie, chodzić w piżamie, ugotować obiad lub nie. Wyjść na miasto zabalować do rana z ludźmi których nie znałam nie martwiąc się o to co pomyśli mój facet i czy nie uzna niewinnej rozmowy z kolesiem zza baru za flirtowanie. Scena zazdrości murowana. Oczywiście były chwile słabości kiedy miałam ochotę się do kogoś przytulić, tak po ludzki i poczuć się beztrosko ale to były tylko chwile. W głowie czułam wolność która mi rekompensowała wszystkie smutki życia w pojedynkę, no i kot. Kot jak żadne inne zwierzę wiedziało kiedy ma przyjść pomruczeć czy położyć mi się na głowie w nocy tak, żeby było dobrze. Lubiłam życie w pojedynkę, nadal lubię choć nie jestem już singielką z technicznego punku widzenia.
To
co siedzi Ci w głowie oznacza kim jesteś.
Jestem
około półtora roku w związku jednak nadal w głowie czuję wolność. Mam trudny
charakter i On wiedział to od samego poznania. Lekko nie ma ale niestety, tak
już czasami jest. Singlem można być również żyjąc z kimś. Mam na myśli związek
monogamiczny (nie jestem pewna czy osoby będące w otwartym związku są
technicznie singlami czy jednak nie). Nadal mogę wyjść z domu nie tłumacząc się
co, jak, gdzie i z kim. Robię to bardziej ze względów bezpieczeństwa niż
tłumaczenia się. Jestem szczęśliwa i spokojna dzięki zaufaniu które między nami
jest. Nadal chodzę w piżamie (właśnie w niej siedzę) obiad jest codziennie ale
nie koniecznie przeze mnie wykonany. Tak, to zdecydowany plus posiadania
partnera, sprzątanie i gotowanie dzieli się na pół. Nie muszę się tłumaczyć z
moich zachcianek jakiekolwiek by one nie były. One są i albo on w nich
uczestniczy albo nie. Czasami w nocy mam ochotę na spacer i idę. Brzmi jak
związek idealny, na szczęście nie jest. Związki idealne nie istnieją a jeżeli
komuś się tak wydaje to radzę otworzyć oczy bardzo szeroko, jesteśmy tylko
ludźmi. Czy mam ochotę olać to wszystko w jasną cholerę i wrócić do swojej
starej kawalerki? Tak, często ale wtedy patrzę na Onego i widzę te jego nieokrzesaną
buźkę i jakoś walizki same zostają. Ludzie łączą się w pary nawet jeżeli
posiadają silne poczucie wolności oraz samostanowienia. Singiel to coś więcej
niż samotne życie.Singiel to stan w którym trwamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz